Final Fantasy VII to wielowymiarowe dzieło. Z jednej strony komentarz na temat współczesności, będący lustrem odbijającym nasze społeczne lęki. Z drugiej strony fi lozofi czna rozprawa nad nieodwracalnością i bolesnym uczuciem straty. Jako mieszanka nostalgii i nowych interpretacji remake zmusza graczy do głębszych przemyśleń.

Fascynujące jest, jak znakomicie pierwowzór odzwierciedlał nastroje w Japonii w chwili jego premiery. Lęki po wielkim trzęsieniu ziemi, które zabiło tysiące osób. Protesty przeciwko energii jądrowej, owca Dolly i strach przed klonowaniem ludzi, a na domiar złego bezsilność po ataku terrorystycznym z użyciem sarinu w tokijskim metrze. Z takich odmętów absurdu wynurzyła się, niczym Wenus z Milo, jedna z najbardziej znanych bohaterek w historii gier wideo. Aerith była lekarstwem na społeczne fobie, ostatnia przedstawicielka starożytnej rasy, obdarzona leczniczymi mocami oraz zdolnością do komunikowania się z umierającą planetą. Była idealną odpowiedzią na cały ten ambaras, dopóki twórcy nie postanowili nam jej odebrać.

Zaskakujące pożegnanie

Nigdy nie zapomnę dramatycznej sceny, gdy pierwowzór nagle przeskakuje do scenki przerywnikowej, gdzie świetnie animowany jak na tamte czasy Sephiroth znienacka pojawia się nad Aerith Gainsborough, by zanurzyć w jej ciele ostrą i niezwykle długą katanę. Oczywiście sprośni fani stworzyli wariacje na temat tej sceny w wersji perwersyjnej, ale inspirowana znanymi grami pornogra a to temat na inną okazję. Gdy ostrze przeszyło plecy niewinnej kwiaciarki, niegodziwy superżołnierz o srebrnych włosach i wężowych oczach nie tylko odniósł triumf, ale też złamał kardynalną zasadę wielu gier wideo i innych popkulturowych mediów.

Zmieniły się czasy i fabularny trop bezradnej kobiety jest seksistowski

Od gracza dla graczy / PSX Extreme 319

Ważna dla historii postać, z którą zdążyliśmy się już związać, została zgładzona w sposób trwały i nieodwracalny. W traumatycznej scenie wydaje z siebie ostatnie tchnienie, upada bez szans na dodatkowe życie – wszystko zgodnie z niecnym planem reżysera Tetsuyi Nomury, który w masochistycznym stylu zapoznał graczy z całego świata z pełną powagą śmierci jako czegoś nieodwracalnego. Odejście bliskich osób to doświadczenie, z którym prędzej czy później spotyka się każdy z nas. Świat  kcji znany jest jednak z częstego stosowania drugich szans i niespodziewanych powrotów. Przykładem może być jeden z moich ulubionych seriali, „Supernatural”, gdzie dwaj bracia walczący z siłami piekielnymi, a potem i nieba umierali i powracali do życia ponad 100 razy, udowadniając, że śmierć nie jest im straszna. Scenarzyści Final Fantasy VII postanowili jednak zaskoczyć graczy.

Cały artykuł dostępny w PSX Extreme 319.

Instagram